Rozmowa z Dariuszem Mańko, prezesem Grupy Kęty.
Od kilkunastu tygodni funkcjonujemy w rzeczywistości, która ma dwa oblicza. Z jednej strony w wielu branżach mamy do czynienia z ewidentnym kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa. Z drugiej natomiast obserwujemy niesamowitą wręcz hossę w szeroko rozumianym przemyśle. Popyt m.in. na aluminium oraz wyroby z tego metalu jest bardzo duży. Jaka jest, Pana zdaniem, główna przyczyna takiej sytuacji?
Przyznam, że zaskoczył nas tak duży popyt, z jakim mamy obecnie do czynienia. Dla przykładu, w sektorze wyrobów wyciskanych wykorzystujemy nasze moce produkcyjne w stu procentach, czyli w niespotykanej wcześniej skali.
To efekt kilku czynników. Głównym z nich jest koniunktura w budownictwie. W sytuacji, gdy tradycyjne inwestycje, np. lokaty bankowe, nie przynoszą spodziewanych zysków, wiele osób decyduje się na ulokowanie swoich oszczędności w inwestycje dotyczące nieruchomości. W ten sposób nakręcana jest hossa w budownictwie, a to właśnie ten sektor gospodarki jest jednym z głównych odbiorców aluminium.
Kolejnym czynnikiem jest nałożenie ceł na import wybranych profili aluminiowych z Chin. W efekcie wielu odbiorców końcowych, pozbawionych dotychczasowego źródła zaopatrzenia, przerzuciło się na dostawy od lokalnych producentów.
Nie można też zapominać o motoryzacji, w której panuje tendencja do odchudzania konstrukcji pojazdów, co sprzyja zastosowaniu coraz większej ilości elementów aluminiowych.
Jakie są Państwa przewidywania co do rozwoju koniunktury w najbliższej przyszłości?
W 2020 r., szczególnie w kwietniu i maju, mieliśmy wielkie obawy o to, jak rozwinie się sytuacja na rynku. Na szczęście ominęły nas negatywne skutki pandemii. W wielu przypadkach, chociażby jeżeli chodzi o sektor opakowań, owe skutki były dla korzystne. W efekcie osiągnęliśmy bardzo dobre wyniki finansowe. Dlatego w tym roku jesteśmy większymi optymistami. Niedawno zarząd Grupy Kęty przedstawił budżet na aktualny okres. Zakłada on wzrost wyników w porównaniu z ubiegłym rokiem, który był dla nas rekordowy.
Patrząc też na rezultaty kończącego się pierwszego kwartału 2021 r., spodziewamy się, że czeka nas kolejny dobry rok dla wszystkich trzech segmentów Grupy Kęty (wyrobów wyciskanych, opakowań giętkich i systemów aluminiowych – red.).
W ostatnim czasie ujawniło się jednak kilka niepokojących trendów. Są one związane z ograniczeniem podaży oraz gwałtownie rosnącymi cenami surowców, w tym metali. Odbiorcy końcowi, np. sektor motoryzacyjny, mają kłopoty z zakupem podzespołów do produkcji. W dłuższej perspektywie taka sytuacja nie służy nikomu. Czy nie obawia się Pan, że możemy mieć do czynienia z bańką, która w pewnym momencie pęknie, co porazi wszystkich uczestników rynku?
Przeplatające się okresy dobrej i złej koniunktury to sytuacja zupełnie normalna. Każdy zarządzający powinien brać to pod uwagę. Trzeba mieć przygotowanych kilka wariantów działania na wypadek zmieniających się warunków rynkowych. Przedsiębiorstwo musi być przygotowane zarówno na dynamiczny rozwój, jak i na moment wyhamowania. Rozważne prowadzenie przedsiębiorstwa pozwala na skorzystanie z dobrego czasu, a w razie czego na schowanie się za podwójną gardą.
Co w przypadku Grupy Kęty oznacza wspomniana podwójna garda?
Przede wszystkim prowadzenie rozsądnej polityki zadłużenia. Instytucje finansowe, szczególnie obecnie, podpowiadają, aby brać kredyty, inwestować, rozwijać moce wytwórcze, zdobywać nowe rynki. Tylko że to nie jest takie proste. Inwestycje to nie tylko pieniądze. Przede wszystkim bowiem trzeba mieć ludzi, którzy obsłużą owe przedsięwzięcia. Trzeba znać rynek, napisać realny biznesplan i wiedzieć, że się nie pomyliło co do założonych celów.
Zawsze, gdy ktoś mnie pyta, skąd się bierze sukces Grupy Kęty, odpowiadam, że z tego, iż nam nie zdarzyły się przestrzelone inwestycje. Dla przykładu, niedawno uruchomiliśmy w Oświęcimiu nowy zakład wytwarzający folię BOPP. Wszystko wystartowało przed czasem, zwrot z inwestycji również nastąpi wcześniej, niż planowaliśmy. Tymczasem wiem, że naszej konkurencji podobne projekty nie zawsze się udawały.
Zgodnie ze strategią Grupy Kęty, którą ogłosili Państwo pod koniec ubiegłego roku, przychody grupy w 2025 r. sięgną, w przeliczeniu, ok. 1 mld euro. Jaką pozycję da to spółce?
W każdym z sektorów, w których działamy, zajmujemy miejsce w pierwszej dziesiątce największych dostawców w Europie. To oznacza, że już teraz jesteśmy istotnym graczem branym pod uwagę przez konkurencję. W perspektywie kilku lat osiągniemy taki poziom obrotów, który pozwoli na podejmowanie działań o szerszym horyzoncie. Dla przykładu, myślimy o tym, aby zbudować profesjonalną sieć sprzedaży systemów aluminiowych na rynku amerykańskim, ale też w krajach europejskich.
W przeciwieństwie do niektórych osób zajmujących się zarządzaniem ja uważam, że każda firma powinna działać, kierując się przyjętą strategią, mieć drogowskaz, wiedzieć, dokąd zmierza. Strategia nie jest wyryta z kamienia. Można ją modyfikować w miarę bieżących potrzeb i w reakcji na aktualne wydarzenia. Jednak punkt docelowy powinien być jasno określony.
Od wielu lat przy okazji publikacji przez Grupę Kęty wyników okresowych powtarza się podobny scenariusz: spółka informuje, iż poprawiła wszystkie kluczowe wskaźniki finansowe. Sprawdza się więc przyjęta przez Państwa filozofia prowadzenia firmy. Opiera się ona, jak Pan wspomina, na racjonalnym planowaniu rozwoju. Zastanawiam się jednak, czy czasem nie kusi Pana, aby zaszaleć. To znaczy zrealizować jakiś projekt inwestycyjny, mimo że nie ma Pan pewności, czy on się uda, ale jest na tyle kuszący, że warto podjąć ryzyko?
W przeszłości pojawiały się momenty, w których potencjalnie mogliśmy zdecydować się na zrobienie dużego skoku, zdobycie nowego rynku, na stosunkowo szybkie zwiększenie przychodów. Jednak przy tak rozproszonym akcjonariacie, jaki ma Grupa Kęty, uzyskanie jednoznacznej akceptacji dla ryzykowanych przedsięwzięć jest trudne. Dlatego zarząd z reguły ich nie podejmuje.
Poza tym nasze przedsiębiorstwo działa w sektorze przemysłowym. Ciężko w nim znaleźć możliwości spektakularnej poprawy wyników. Trzeba się raczej nastawić na długą, mozolną pracę.
Choć muszę powiedzieć, że Grupa Kęty w przeszłości dokonała swoistego skoku. Mówię o zakupie firmy Aluprof Opole, a następnie zmianie nazwy Metalplast-Bielsko na Aluprof i stworzeniu na bazie bielskiej firmy marki Aluprof, która osiągnęła prawdziwy sukces na rynku systemów aluminiowych. Byliśmy w stanie postawić się tak dużym graczom, jak Schüco, Wicona czy Reynaers. To było bardzo odważne posunięcie. Myślę, że dokonaliśmy naprawdę dużej rzeczy. Jestem z tego powodu naprawdę dumny.
Odpowiadając jednak wprost na pytanie, czy nie kusi mnie obecnie podjęcie ryzyka związanego z jakimś gwałtownym rozwojem Grupy Kęty, odpowiadam, że nie. Uważam, że jest to dobra firma, która dzieli się zyskiem z akcjonariuszami. Myślę, iż wszystkich to satysfakcjonuje.
A propos rozwoju działalności – czy jest szansa, że Grupa Kęty uzupełni kiedyś swoje portfolio o produkcję wyrobów płaskich?
Przy tworzeniu aktualnej strategii pojawił się taki pomysł. Rozważaliśmy uruchomienie nowoczesnej produkcji taśm aluminiowych przeznaczonych głównie na potrzeby wytwórców rolet. Po gruntownej analizie rynku pomysł ten upadł. Stwierdziliśmy, że lepiej poświęcić się temu, na czym się już dobrze znamy.
Rosnące w ostatnich latach wyniki Grupy Kęty, pokrywają się z dynamiką rozwoju całej branży aluminium w Polsce. Co, Pana zdaniem, jest głównym paliwem dającym napęd temu sektorowi przemysłu?
Jestem przekonany, że podstawowym czynnikiem wpływającym na rozwój naszej branży są ludzie. Duża część naszych znakomitych klientów, z którymi znamy się od co najmniej 20 lat, uruchamiała swój biznes od zera, a dziś są to potentaci na skalę europejską. Mowa tu o produkcji przeróżnych wyrobów, jak okna, drzwi, bramy, rolety, kabiny prysznicowe, naczepy samochodowe etc. Chylę czoła przed polskimi przedsiębiorcami. Są oni niebywale pracowici, kreatywni i utalentowani. Dzięki ich sukcesowi mogliśmy się rozwinąć także my.
Rozmawiał: AML
Artykuł ukazał się w magazynie „Nowa Stal” (marzec 2021 r.)
Pełna wersja rozmowy została opublikowana w formie wideo na kanale YouTube magazynu „Nowa Stal”.